piątek, 26 grudnia 2014

Dzieje Olimpu : Rozdział 2

Witam wszystkich po bardzo długiej przerwie i zapraszam na kolejny rozdział :)
I oczywiście życzę wszystkim wesołych, pogodnych już niestety kończących się świąt. ;D

___________________________________________________________________

FOTIA

Dziś lekcję zleciały mi w mgnieniu oka. Nim się obejrzałam zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec zajęć. Tłum nastolatków wytoczył się na korytarz, tworząc gigantyczny korek. Tak, w naszej szkole trzeba wlec się w żółwim tempie jakieś 10 minut nim dotrzesz do wyjścia. Ale dzisiaj wszyscy wyjątkowo zgranie przebrnęli przez szkolne korytarze, wybiegając na zewnątrz. Przywitało mnie chłodne, grudniowe powietrze. Ze szczytu schodów zaczęłam wypatrywać moich przyjaciół. Stali już na chodniku, machając w moim kierunku. Ruszyłam truchtem w dół schodów, potrącając po drodze jakiegoś chłopaka. Jego czapka spadła na schody. Kiedy schyliłam się by ją podnieść, chłopak wydał z siebie dość dziwny dźwięk. Zabrzmiało to trochę jak beczenie kozy. Gdy się wyprostowałam już go nie było. Najprawdopodobniej wbiegł do szkoły. Nie chciałam za nim ganiać, więc zostawiłam czapkę na ławce przed szkołą. Nieco zdezorientowana podeszłam do Aery i Izzaca.
Aera była moją najlepszą przyjaciółką od wielu lat. Jest miłą, spokojną dziewczyną, która żyje trochę w swoim świecie. Ma tak po swoim tacie, który jest pisarzem. Pan Adler piszę naprawdę świetne książki. Jego ostanie dzieło pt. „Na tropie słońca” podbiła serca większość uczniów naszej szkoły. Aera odziedziczyła po nim talent pisarski i ciągle rozwija go, non stop pisząc w swoim tajemniczym, fioletowym zeszycie. Nie pokazuje go nikomu, nawet mi.  Czasami próbuje podejrzeć co ona tam tak piszę ale nigdy mi się nie udaje.
Moim drugim przyjacielem jest Izzac. Wesoły, odważny, troskliwy koszykarz a właściwie kapitan drużyny koszykarskiej.  Sport to jego życie. Bardzo dużo trenuje. Ale oprócz tego ma ukryty talent, o którym nic nie mówi. Myślę, że się go wstydzi choć nie wiem dlaczego. Naprawdę świetnie śpiewa co ujawnia się na muzyce. Pewnie uważa to za niezbyt męskie.
-Cześć-przywitałam się.
-Hej, wreszcie jesteś ! – Izzac przywitałam mnie ciepłym uśmiechem. Lekki wiatr rozwiewał jego kręcone, brązowe włosy. Orzechowe oczy błyszczały.-No wreszcie mamy piątek, więc możemy porobić coś fajnego. Jakieś propozycję ??
Spojrzałam na Aerę pytająco. Ale najwyraźniej nie miała żadnego sensownego pomysłu, bo tylko wzruszyła ramionami jednocześnie nawijając pukiel blond włosów na palec.
Uniosłam głowę w kierunku słońca. Dzień był wyjątkowo ciepły jak na grudzień i zdecydowanie zbyt ciepły na siedzenie w domu.
-Wybierzmy się na spacer po wzgórzach Long Island. Co wy na to ???
-Dla mnie super. A ty co myślisz ???-Izzac zwrócił się do Aery parząc jej w oczy. Aera odwróciła wzrok odrobinę się rumieniąc. Ach!-pomyślałam-Takie sytuację jak to normalka od kilkunastu tygodni. Przyjaźnimy się od dawna ale ostatnio coś się zmieniło w relacjach między moimi przyjaciółmi. Wydaje mi się, że coś do siebie czują. Kiedy Izzac spogląda na Aerę, ona się peszy. Ciąga mnie na każdy mecz koszykówki jaki tylko jest rozgrywany. A gdy pytam skąd to nagłe zainteresowanie sportem, odpowiada tylko „ Och ja tylko myślę, że  możemy od czasu do czasu pokibicować naszej drużynie. Przecież Izzac jest kapitanem a my jako jego przyjaciółki powinnyśmy przychodzić na mecze”. Nie komentuje tego tylko chichoczę pod nosem. To urocze, że podobają się sobie i starają nawiązać między sobą głębszą relację. Przecież nie uwierzę, że czystego zainteresowania Izzac przeczytał ekspresowo nową książkę pana Adlera i przy ostatniej wizycie w domu Aery prowadził z nim na ten temat ożywioną dyskusję przez godzinę.
Osobiście trzymam za nich kciuki.
-To fajny pomysł. Kiedy ruszmy ??-Aera przyglądała się swoim kozakom.
-Najlepiej od razu. Reczy możemy zostawić u mnie.-odpowiedziałam uradowana. Już dawno nie byłam na Long Island.
-To w drogę dziewczyny.-Izzac ruszył biegiem, zatrzymując się na rogu ulicy.
-Kto ostatni pod domem Fotii tego czeka kąpiel w zatoce.-krzyknął wyszczerzając zęby w uśmiechu.
„Zdecydowanie dusza sportowca”-pomyślałam, po czym złapałam Aerę za rękę i ruszyłyśmy biegiem.
Dotarłyśmy pod dom jednocześnie, więc nikogo nie czekała zimna kąpiel. Izzac już czekał na werandzie. Dołączyłyśmy do niego bardzo zdyszane. Oparłam ręce na kolanach by chwilę odpocząć. Następnie wyjęłam kluczę i otworzyłam drzwi. Weszliśmy do przedpokoju, w którym stał mały stolik zasłany listami i gazetami. Obok znajdował się wieszak na ubrania a na drugiej ścianie wisiało duże lustro oprawione brązową ramą. Rzuciłam kluczyki na stół i weszłam do kuchni. Izzac i Aera weszli za mną.
-Zostawcie plecaki w salonie a ja wezmę coś na drogę.
Udali się do salonu a ja wyjęłam z szafki kilka batonów, paczkę ciastek i położyłam na stole. Z koszyka stojącego na lodówce zgarnęłam kilka jabłek, kładąc obok reszty jedzenia. Wyszłam z kuchni i pobiegłam na górę po jakiś mały plecak na prowiant, po czym spakowałam wszystko.
-Jestem gotowa. Możemy ruszać!!!-krzyknęłam
Moi przyjaciele dołączyli do mnie i wyszliśmy na zewnątrz. Zamknęłam dom, naciskając jeszcze na klamkę dla pewność. Odwróciłam się i dołączyłam do przyjaciół, którzy stali już na chodniku.
-A pamiętasz drogę??-spytała Aera.
-Oczywiście, że tak. Nie musisz się martwić, często tam bywałam.
Droga na miejsce była bardzo prosta ale wiem, że Aera woli mieć pewność. Idąc rozmawialiśmy o nadchodzących świętach. Do Izzaca zjeżdżała rodzina  natomiast Aera wyjeżdżała do dziadków mieszkających w Chicago. Ja miałam spędzić te święta z ciocią i wujkiem. Podczas Wigilii zawsze myślę o tacie. Sprawia mi to ból, jednak gdy go wspominam to czuję jakby był ze mną. I wiem, że choć nie ma go zemną naprawdę to cały czas czuwa nade mną.
Po pewnym czasie dotarliśmy pod jedno ze wzgórz otaczających zatokę Long Island. Droga tutaj była pokryta śniegiem ale dało się przejść w miarę bez problemu. Spojrzałam na biały szczyt. Nie wydawał się dość stromy.
-Macie ochotę na małą wspinaczkę?-spytałam z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
-I to jak!-Izzac wpatrywał się we wzgórze tak jakby się zastanawiał jak szybko uda mu się na nie wejść.
Aera pokiwała głową niepewnie.
Zaczęliśmy powoli wspinać się na wzgórze. Zimowy wietrzyk rozwiewał mi włosy. Szliśmy bez pośpiechu rozglądając się dookoła. Drzewa pokryte śniegiem błyszczały w słońcu. W dole rozciągały się wiejskie domki.
Po pięciu minutach dotarliśmy na szczyt. Ale to co tam zobaczyliśmy było niezwykłe. U podnóża wzgórza stał trzypiętrowy, niebieski dom z werandą ciągnącą się dookoła niego. Obok znajdowały się pola truskawek. A dalej stały budowlę żywcem wyjęte z podręcznika od historii. Greckie, białe budowlę jaśniał w promieniach słońca. Znajdowało się tam :  arena do walki, teatr, pawilon jadalniany usytuowany na wzniesieniu. Po środku, na polanie stało dwadzieścia domków tworzących razem okrąg. Dalej znajdowała się zatoka Long Island.
Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. To wszystko było niesamowite. Zauważyłam, że dolina tętni życiem. Wokół domków kręciło się wiele nastolatków. Jedni mogli być w naszym wieku a niektórzy wyglądali na bardzo młodych. Z areny dochodziły odgłosy walki, po jeziorze pływali chłopcy w kajakach. Po polach truskawek spacerował pulchny chłopak sprawiając, że rośliny zaczynały szybciej rosnąć. Z lasu dobiegały dziwne dźwięki. A co było najdziwniejsze, pogoda w dolinie nie była zimo, tylko letnia.
Spojrzałam na przyjaciół, którzy gapili się na to wszystko szeroko otwartymi oczami.
-Co wy na to żeby zejść tam na dół i obejrzeć wszystko z bliska ??
-Chodźmy!-Aera była zachwycona. Widziałam jak oczy jej błyszczały z podekscytowania. Ruszyła przodem, schodząc ostrożnie w dół wzgórza a my razem z nią.

2 komentarze:

  1. Świetnee
    czekam
    na
    next
    <3
    zapraszam do sb c;
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie (((;
    http://dalsze-losy-herosow.blogspot.in

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nowy spis blogów:
    http://blogo-spis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń