środa, 19 listopada 2014

Dzieje Olimpu - Rozdział 1

Witam, witam i zapraszam na pierwszy rozdzialik.
Miłego czytania ;)

__________________________________________________________________________

Fotia


Był piękny, słoneczny, zimowy poranek. Siedziałam przy stole w kuchni, spoglądając za okno. Roztaczał się przez nie widok na ogród, spowity masami śniegu. Wyglądał przepięknie: krzewy pokryte  białymi, puchowymi chmurkami, śnieżynki tańczące na płatkach kwiatów, huśtawka przykryta śnieżną kołderką. Poczułam, że nie patrzę na ogródek mojej cioci Mary ale na pałacowy ogród jakiejś księżniczki.
Hm, gdy byłam mała, lubiłam bawić się na zjeżdżalni w parku, która wyglądała jak taki mini zamek. Mostek wiszący na łańcuchach, schody na szczyt wieży, z której można było zjechać szybko na dół. Bawiłam się tam miliony razy, udając, że jestem księżniczką spoglądającą z zamkowej wieży na swoje królestwo. Głupie ? Trochę ale miałam wtedy siedem lat !
To wspomnienie wróciło do mnie z taką siłą, że nabrałam naglącej chęci na zabawę w parku. Ale raczej wyglądało by to głupio, gdyby szesnastolatka zjechała ze zjeżdżalni krzycząc „Jestem księżniczka Selestia !!!”.
Chwila. Ja nie mam jeszcze szesnastki. Ale już niedługo. Jeszcze dwa tygodnie. Miałam takie szczęście, że urodziłam się 24 grudnia, w Wigilię. Dzięki temu mogłam żądać podwójnych prezentów. Zawsze pytałam tatę:
„-Kupiłeś mi już prezent urodzinowy, tato ?
-Oczywiście, że tak kochanie.
-A świąteczny ?- pytałam z chytrym uśmieszkiem.
-Yyy… no…zobaczysz”
Ha! Tata zawsze zapominał o tym, że w Wigilię mam urodzin, albo że jest Wigilia! Lecz w tym roku nie będę mogła się z nim przekomarzać. Zresztą od sześciu lat już nie mogę. Zginął, gdy miałam dziesięć lat. Chociaż minęło tyle czasu od jego śmierci to ból wcale nie zmalał a ten koszmarny dzień krąży po mojej pamięć, jak natrętny komar, który tylko czego by wpić się mi w skórę.

To był najkoszmarniejszy dzień w moi życiu.
Wracałam z koleżanką do domu ze szkoły, rozmawiając o Zeku Blake, który przyszedł na lekcję cały owinięty w papier toaletowy, krzycząc: „ Zombie Apokalipsa !!!! Uciekajcie nim zjem wam móooo…zgiiiiii.” Tylko coś kostiumy mu się pomyliły, bo zombie raczej nie chodzą całe w bandażach. Oj było się z czego pośmiać. Szłyśmy tak rozmawiając, od czasu do czasu wybuchając nie kontrolowanym śmiechem przez co ludzie, którzy nas mijali dziwnie się patrzyli. Po jakichś piętnastu minutach stanęłyśmy pod domem Alice. Pożegnałyśmy się i ruszyłam dalej. Mieszkałyśmy w dzielnicy Queens. Mój dom stał niedaleko lasu, za którym rozciągała się zatoka Long Island.  Często wędrowałam po nim z ciocią Mary. A co dziwne nigdy nie udało nam się trafić nad samą zatokę. Miała znajdować za wzgórzami, które ją otaczają ale ani razu nie znalazłyśmy drogi.
Po przyjemnym spacerze, wreszcie stanęłam przed domem. Pogrzebałam w torbie, poszukując kluczy. Wyjęłam je i otworzyłam drzwi. Uchyliły się z lekkim skrzypnięciem. Weszłam do środka, rzucając torbę na podłogę w przedpokoju. Weszłam do kuchni żeby coś przekąsić nim wezmę się za lekcję. Październikowe słońce zaczynało już chylić się ku zachodowi. Dziś wyjątkowo późno wróciłam. Zjadłam szybko kanapkę z dżemem, po czym poszłam odrabiać zadania. Gdy tak siedziałam, próbując rozgryźć matematykę, ktoś zadzwonił do drzwi. Było już po siódmej a na dworze zrobiło się ciemno. Pomyślałam, że to nie tata, bo on ma kluczę i powinien zaraz wrócić z remizy. Pracował jako strażak. Więc kto to mógł być ?
Podeszłam do drzwi, głośno pytając :
-Kto tam ?
-Ciocia Mary.
Otworzyłam, wpuszczając ciocię do środka. Weszła, gwałtownie obracając się w moją stronę.
-Chodźmy do salonu, kochanie. Muszę ci coś powiedzieć.
Jej mina nie wróżyłam niczego dobrego. Po chwili usiadłyśmy na kanapie spoglądając na siebie niepewnie.
- A więc…-zaczęłam opowiadać najgorszą historię jaką mogłam usłyszeć. Dowiedziałam się, że w jednej z kamienic wybuchł pożar. Strażacy przyjechali aby go ugasić . Wśród nich był mój tata. Większości osób udało się uciec. W budynku na trzecim  piętrze została mała dziewczynka . Tata zauważył ją pierwszy i ruszył jej na pomoc. Ogień stał się tak duży, że zagrodził im drogę powrotną. Jedynym możliwym wyjściem pozostało okno. Reszta strażaków gasiła pożar aż jeden z nich zauważył tatę i dziewczynkę w oknie. Użyli specjalnej , wysuwanej drabiny by zabrać ich stamtąd. Dziewczynka wyszłam pierwsza z pomocą mojego taty, a potem drugiego strażaka. Ogień zaczynał docierać do okna. Została mało czasu na ewakuację. Gdy już miał zacząć przeciskać się przez okno, od ściany nad  oderwał  się metalowy karnisz przygważdżając go do ziemi. Siła uderzenia połączona z malejącą ilością tlenu musiała spowodować utratę przytomności.  Ogień pochłonął mojego tatę nim pożar został ugaszony.
Zginął ratując małą dziewczynkę . Był bohaterem.
Po tych wiadomościach przepłakałam całą noc w ramionach cioci. Po kilku dniach odbył się pogrzeb, na którym pojawili wszyscy strażacy, rodzina, przyjaciele i mała Emili z rodzicami. Pocieszali mnie, próbowali dodać otuchy. Ale to nic nie dało. Zostałam sierotą. Mamy nigdy nie poznałam. Tata mówił , że musiała odejść, choć bardzo nas kochała.
Po pogrzebie przeprowadziłam się do wujka i cioci. Mieszkali dość blisko mojego, starego domu. Mijały miesiące a ja dochodziłam do siebie. Postanowiłam, że muszę być dzielna i mimo wszystko mogę być szczęśliwa choć najważniejszej osoby w moim życiu już nie ma. Jednak postanie na w moim sercu jako promyczek dobra.

Od tamtych wydarzeń minął szmat czasu. Chyba zawsze będą mi towarzyszyć.
Wstałam od stołu, okładając talerz po śniadaniu do zlewu. Spojrzałam na zegarek. 7:20. Czas do szkoły. Pobiegłam do przedpokoju, stając prze lustrem wiszącym na ścianie. Falowane, rudę włosy opadały mi na ramiona. Ubrałam dziś szary sweter i białe jeansy. Stałam tak przez chwilę, po czym odwróciłam się na pięcie ruszając po kurtkę wiszącą na wieszaku. Kiedy uporałam się z butami, otworzyłam drzwi, krzycząc na cały dom : „Pa ciociu, pa wujku. Wychodzę !!!!!!!!!!!!”. Wstrząsając domem oraz zapewne sąsiadami wyszłam do szkoły.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy rozdział!
    Jak na pierwszy to wręcz fantastyczny :D
    Fajnie rozpoczęłaś opowiadanie :D
    Rozwalił mnie moment "Zombie, Apokalipsa" XD
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    dalsze-losy-herosow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń